Niedawno- może tydzień , albo dwa tygodnie temu wnętrza galerii „dede” wypełniły witalne, przepiękne obrazy Tomasza Sysło, który na wernisażu świętował swoje 52 urodziny.
Wernisaż odbył się w przededniu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, co wydaje się interesującą koincydencją. Tomasz Sysło bowiem jest nie tylko wspaniałym malarzem, ale działaczem społecznym zajmującym się poprawą warunków bytowania osób na różne sposoby wykluczonych. W te społeczne aspekty wpisują się z pewnością Jego rozpoznawalne, jedyne w swoim rodzaju murale, które możemy spotkać w bramach i podwórkach Nadodrza, i nie tylko. Powróćmy jednak do jego malarstwa. Można je zaliczyć zarówno do nurtu popartu jak i koloryzmu. To dość niespotykany mariaż, lecz wyraźnie się on w obrazach Sysło unaocznia. W moim odczuciu w Jego obrazach pobrzmiewają pokrewne tony do poszukiwań twórczych Jean – Michel Basquiata. Tomasz Sysło wypracował sobie swojego „ ludzika” zwanego „ tfurcą”, który rzutuje w istotny sposób na rozpoznawalność jego malarstwa. Ów „tfurca” przez nadaną mu nazwę wskazuje na dystans do opisywanych przez artystę zdarzeń. Jest on nieodłącznym bohaterem opowieści snutych przez Sysło w jego dziełach, gdzie sytuacje romantyczne przeplata erotyzm, a wszystko przepełnione jest radosnym, witalnym klimatem. Obrazy Tomasza Sysło w swej warstwie malarskiej są intensywnie nasycone kolorem, jednakże myliłby się ten, który uznałby, ze są one malowane farbą prosto z tuby. Dużo tu poszukiwań kolorystycznych, kolor się nawarstwia i przenika. Oprócz śmiałych pociągnięć pędzla i innych,przypadkowo użytych narzędzi, często pojawia się rysunek flamastrem, wyklejanki, brokat, paciorki itp. Całe to bogactwo środków powoduje, ze Tomasz Sysło wypracował sobie swój niepowtarzalny język malarski, co jest niezwykle interesujące i jedyne w swoim rodzaju. Bardzo zachęcam do przyjrzenia się jego malarskim wypowiedziom, których maleńka część zawisła na ścianach galerii „dede” prof. Małgorzata Dajewska Wrocław, , 6 lutego 2025